Rozejrzałam się wokoło, szukając nowej ofiary, a także podziwiając
tereny stada, do którego właśnie dołączyłam. Wszystko było takie piękne!
Byłam tym wszystkim tak zachwycona, że minęło naprawdę sporo czasu,
zanim mój żołądek przypomniał mi o swoim istnieniu. Po chwili do moich
uszu dotarł szum wody. - Woda znaczy ryby- pomyślałam i podążyłam za
dźwiękiem. Po chwili ukazał mi się piękny widok. Łąkę, na którą
dotarłam, przecinał w połowie piękny, czysty strumień, a w nim pływało
kila ryb. - Idealnie- pomyślałam. Stanęłam na przybrzeżnych kamieniach i
zaczęłam wyczekiwać, aż jakaś rybka podpłynie dostatecznie blisko.
Skupiłam się na obserwowaniu strumyka i zapomniałam na jakiś czas o
bożym świecie. Po jakimś czasie usłyszałam czyjeś chrząknięcie.
Podniosłam głowę. Na przeciwległym brzegu stał czarny kot, którego od
dziś mogłam zwać alfą. W końcu nim był.
- Znów się spotykamy- powiedział.
- Tak, ale tym razem nie oddam ci mojej zdobyczy bez walki- zaśmiałam się.
- Jeszcze nic nie zdobyłaś- odparł Oreo. W tym samym czasie jakaś ryba
podpłynęła do mnie na tyle blisko, że z łatwością ją capnęłam.
- Już mam- powiedziałam i zabrałam się do pałaszowania mojego posiłku.
Oreo spojrzał na wodę, przeskoczył na inny kamień i już po chwili także
miał swoją rybę.
<Oreo? I jak, smaczna rybka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz