niedziela, 13 listopada 2016

Od Ami do Saphiry - ,,Hallowenowe duchy''

Po tak długim czasie oczekiwania na hallowen w końcu nadeszła ta wspaniała noc. Do wianka przyczepiłam dwa drewniane kolce które przedtem z całej siły ocierałam o róże aby te nabrały czerwonego koloru. Miały one imitować rogi i nawet się w tym sprawowały. Potem wyszlifowałam moje kiełki i jeszcze nałożyłam na siebie czerwony kawałek materiału. Jak łatwo się domyślić byłam diabłem.Wzięłam podkradzioną z miasta przedtem przez Exana dla mnie plastikową dynię i czekałam na Dragona. Powinien pojawić się już u mnie jakieś dziesięć minut temu więc nie chcąc dalej czekaj w miejscu postanowiłam pójść do niego. Może przy odrobienie szczęścia uda mi się go przestraszyć? Jego jaskinia mieściła się dosyć daleko od mojej więc wtopiłam się w tło i zaczęłam podążać w stronę jego domu.
 Jak byłam już pod jego jaskinią zobaczyłam go wciąż zbierającego się. Nie wiem w co się chciał przebrać ale miałam ochotę się z niego śmiać. Jak jego przebranie to miał być smok to ja po prostu nie wieżę w jego umiejętności plastyczne. Mniejsza z tym. Po cichu weszłam do jego jaskini skradając się za niego. Nie ujawniając się szepnęłam
-Hej...
Przerażony Dragon szybko się odwrócił lecz ja od razu bez dotykania go przeskoczyłam za niego. Pojawiłam się po czym wskoczyłam mu na plecy. Zasyczał zrzucając mnie z siebie a ja lekko się z tego zaśmiałam.
-Kaja, wystraszyłaś mnie! -Krzyknął na mnie a ja wstałam na łapy.
-Chciałam bardziej wczuć się w klimaty hallowen -Uśmiechnęłam się- I przy okazji sprawdzić twą czujność na duuuchy....
-Duuuchy? Raczej wątpię aby owakie istniały.
-Co takiego?! -Oburzyłam się- One istnieją od wieków! Mam nadzieję że jak będę bardzo mocno tego pragnęła to spotkam dzisiaj moją mamę w tą noc. Potwornie chciałabym ją jeszcze raz spotkać. -Mówiąc to podeszłam do wyjścia i spojrzałam na jaskinię mego ojca. Stał w wyjściu i patrzył się w księżyc.- Podobnie jak i mój tata który kochał ją nad życie.
Dragon podszedł do mnie.
-Jeżeli w nie wierzysz to kibicuję Ci jak i twemu ojcu że to się stanie. -Uśmiechnął się. - A teraz, pomożesz mi ze strojem?
-Jasne!
-Miał to być smok.
-Domyśliła się.
-Ale mi nie wyszedł.
-Em... To poprę. Zdejmij to.
Dragon zaczął zdejmować swój nieudany i obcisły strój którego opisu wam oszczędzę. Wzięłam kawałek liany zwisającej z ściany i kości ofiar kocura. Przywiązałam do tego najpierw pięć, zwykłych małych kości po czym czaszkę i następnie znowu pięć kości. Dałam mu to i kazałam założyć a ten to posłusznie zrobił. Potem wzięłam kawałem starej, poszarpanej i skóry. Zarzuciłam ją na Dragona i przymocowałam do naszyjnika.
-Gotowe -Oznajmiłam.
-A kim jestem? -Zapytał się kocur przyglądając się naszyjnikowi.
-Niekreślonym czymś albo jakimś potworem. -Uśmiechnęłam się.- A teraz chodźmy bo jest coraz to później!
Dragon wziął skórzaną sakiewką i wyruszyliśmy.
 Zmierzaliśmy do pierwszej jaskini z której dobiegało światło. Gdy już byliśmy przednią a ja chciałam lekko wejść do środka coś poczułam na łapie. Spadł na mnie jakiś biały cosiek którego strasznie się wystraszyłam. Sycząc oddaliłam się za Dragona. Z światła zaczęła się wyłaniać jakaś kocia postać.
-Podobają Wam się moje ozdobne duchy? -Zapytała nas się kotka w której dojrzałam Saphire.
-Tak ale wystraszyły mnie na zawał! -Wykrzyczałam patrząc na drugiego ducha po drugiej stronie wejścia.
-Cóż, podejrzewałam że ktoś tu zawita więc się przygotowałam.
-Taa... A masz może coś dla nas?
-Czy dla was coś mam... Może i mam, może i nie... Lecz czy danie wam coś będzie mi się opłacało?
-Oj no weź!
-No dobra, poczekajcie.
Sap weszła w gąb jaskini a duchy szybko się schowały od czego sierść mi się zjeżyła. Wróciła z dwoma małymi rybami które nam dała. Cóż, lepsze to niż nic. Gdy już miała wrócić skąd przyszła jeszcze na chwilę ją zatrzymałam.
-A może pójdziesz nami? Planujemy najpierw przejść resztę jaskiń a potem zagłębić się w lasu w poszukiwaniu potworów i duchów, no nie Dragon?
-Tak

<Saphira?>

Od Ami - "Tajemnicze istoty z cienia"

Święto Halloween zbliżało się wielkimi krokami. Z tej okazji alfa postanowił zrobić imprezę, aby członkowie stada mogli się lepiej poznać. Oczywiście nie mogłam przegapić takiej okazji. Gdy tylko wstałam, udałam się na małe polowanko, następnie rozpoczęłam przygotowania. Gdy nadszedł wieczór, udałam się na miejsce imprezy. Była to jaskinia, ozdobiona pajęczynami, lianami, miotłami z gałęzi, świecącymi kamieniami. Ogólnie wszystko wyglądało bajecznie, ale i trochę strasznie. Byłam ciekawa, kto t zrobił. Nie słyszałam nic o żadnych przygotowaniach, a szkoda, bo z chęcią bym pomogła. Gdy już wszyscy się zebrali, rozpoczęła się impreza. Nie można tutaj mówić o jakiejś wielkiej balandze, skoro było tylko 9 kotów, ale dzięki temu każdy z każdym zamienił choć słówko i się zapoznał. Jedzenie było wspaniałe, muzyka także. Następnie zaczęły się pokazy magiczne, każdy członek musiał zaprezentować jakąś swoją moc. Na koniec zostały konkursy. W końcu alfa ogłosił krótką przerwę w rywalizacji. Można było coś przekąsić albo zatańczyć. Ja zamiast tego postanowiłam wyjść na chwilę na zewnątrz. Wyszłam z jaskini i spojrzałam do góry, wprost na rozgwieżdżone niebo. Noc była wyjątkowo jasna i nawet ciepła jak na środek jesieni. Nagle kątem oka zauważyłam w oddali jakiś ruch. Spojrzałam w tamtą stronę. Znów to zobaczyłam. Jakby cień. Niewiele myśląc, teleportowałam się w tamto miejsce, ale nic tam nie było. Rozejrzałam się dookoła i znów "coś" zauważyłam. Ten sam cień. Wbiegł między drzewa, jakby chciał uciec. Ruszyłam za nim biegiem. Myślałam, że szybko to coś dogonię, w końcu poruszam się z prędkością dźwięku, ale nic z tego. Spróbowałam skomunikować się z tym czymś za pomocą myśli, ale mi się nie udało. Upewniłam się jedynie, że faktycznie spotkałam jakiegoś stwora, jednak nie pozwala mi on "wniknąć" w swój umysł. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, biegłam ile sił w łapach, aż nagle wypadłam z gęstwiny drzew na jakąś łąkę. Rozejrzałam się po niej. Na 100% była magiczna, więc musiałam mieć się na baczności. Z ziemi wystawały jakieś dziwne kamienie. Podeszłam do jednego z nich. Pokryty był dziwnym rysami, w jego wnętrzu latało i świeciło niebieskie światełko. Po bokach stały dwa mniejsze głazy. Wszystkie miały ten sam, kształt. Wyglądały jak trójkąty z zaokrąglonymi bokami. Ledwo doszłam do tego wniosku, a usłyszałam dochodzące z wszystkich stron dziwne warczenie. Nie przypominało ono żadnego dźwięku, które wydają znane mi zwierzęta. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak z cienia wychodzącą przedziwne istoty, szybko mnie otaczają i zaczynają się zbliżać.
 Znalezione obrazy dla zapytania potwór- cień
 Byłam przerażona. zaczęłam się cofać i "weszłam" w kamień, który okazał się być teleporterem. Dzięki temu mój tyłek został uratowany, bo te istoty raczej nią miały względem mnie zbyt przyjaznych zamiarów. Zostałam przeteleportowana w inne miejsce, jednak doskonale widziałam stamtąd te stwory. Zdziwione i ogłupiałe rozglądały się dokoła. Być może to one mnie tutaj sprowadziły, ale nie wyglądały na zbyt inteligentne. Z nieufnością zaczęły zbliżać się w stronę kamienia. Miałam nadzieję, że nie teleportują się gdzieś blisko mnie i nie zauważą. Wystraszona, cofnęłam się i znów zostałam przeteleportowana, ale na szczęście gdzieś jeszcze dalej od tych stworów. Od razu zrobiłam się niewidzialna i jak najszybciej wróciłam do jaskiń. Nie mogłam się tam teleportować z powodu tych silnych przeżyć sprzed chwili. Moja umiejętność teleportacji pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Gdy tylko wróciłam, opowiedziałam wszystkim o mojej przygodzie. Oreo postanowił wysłać tam następnego dnia kilka kotów pod moim przywództwem, aby wszystko sprawdzić. Tak też się stało. Jednak nie było żadnych śladów, nawet odcisków łap. Część członków stada uznała, że albo zmyślam, albo coś mi się przewidziało. Jednak niektórzy, w tym alfa, uwierzyli mi. Oreo stwierdził, że musimy się mieć na baczności.
Szablon wykonany przez Jill