Kolejna nie przespana noc i ciężki dzień pełen niebezpieczeństw i
wędrówki. Chyba zasługuje na trochę odpoczynku. Znalazłam sobie ładne
miejsce na leśnej polanie. Ułożyłam się w niezbyt głębokim dołku
pokrytym mchem. Zanim zamknęłam moje zielone, błyszczące oczy spojrzałam
na nocne niebo, wyglądające jakby ktoś na ciemny materiał przykleił
pełno małych i srebrnych punkcików. Spojrzałam w najjaśniejszą z gwiazd i
pomyślałam o mamie... Nigdy jej nie znałam, ale ojciec opowiadał mi, że
jestem do niej identyczna. Ile jeszcze zajmie mi szukanie miejsca dla
siebie? Czy kiedyś je znajdę? Czy będę skazana na wieczną samotność do
końca życia? Takie myśli błądzą po mojej głowie każdego wieczoru, mimo
to jeszcze się nie poddałam. Nie spocznę puki nie znajdę miejsca dla
siebie. Kiedy przez moją głowę przejdzie myśl typu "Może wrócić na
tereny rodzinnej watahy?" to czym prędzej ją odganiam. Dobrze wiem, że
zaszłam już daleko i jestem blisko celu. A nawet gdybym wróciła to i tak
musiałabym się na nowo męczyć. Po jakimś czasie nie zwracając już uwagi
na burczenie w brzuchu zamknęłam moje ciężkie powieki i zmorzył mnie
sen.
~Rano~
Szybko otworzyłam oczy, albowiem usłyszałam jakiś szelest w krzakach.
Może i miałam słodki i twardy sen, ale jakimś cudem hałas zakłócił mój
odpoczynek. Leniwie wstałam z miejsca, gdy jakaś plama śmignęła mi przed
oczami. Potrząsnęłam głową i mrugnęłam dwa razy. Odwróciłam się i
zauważyłam jakiegoś kota.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz